poniedziałek, 6 maja 2013

Wojciech Reiman: Wyrzucić opaskę



Pozycja, jaką zajmuje na boisku, nie predystynuje go do miana gwiazdy zespołu, jednak ciężko wyobrazić sobie dzisiaj drużynę Stali Stalowa Wola bez Wojciecha Reimana. Defensywny pomocnik Stalówki, który wiosną trafił na Hutniczą, okazał się realnym wzmocnieniem walczącej o utrzymanie w II lidze drużyny. Dziś Reiman to nie tylko mózg, ale i płuca zespołu ze Stalowej Woli. Z piłkarzem rozmawiałem po ostatnim meczu Stalówki, wygranej 2-1 potyczce ze Świtem Nowy Dwór Mazowiecki.

Trzy mecze, trzech różnych trenerów…
- Sytuacja zmieniała się z tygodnia na tydzień. Dzień przed meczem z Siedlcami trening prowadził jeszcze trener Kalita, graliśmy już z trenerem Wieprzęciem; teraz kolejne spotkanie i nowy szkoleniowiec, Paweł Wtorek. Ważne, że ze Świtem udało się zdobyć trzy punkty. Jesteśmy bardzo podbudowani tym zwycięstwem, fajnie to wyglądało, wydaje mi się, że widać już pewien progres.

Tylu sytuacji podbramkowych dawno już nie mieliście w jednym meczu.
 -Jeżeli ktoś widział nasz ostatni mecz z Wigrami i przyszedł obejrzeć mecz ze Świtem, musiał być zaskoczony widząc, że to my prowadziliśmy grę. Nie była to typowa drugoligowa kopanina. Staraliśmy się „grać w piłkę”, wydaje się, że momentami naprawdę nieźle to wyglądało. Więcej przemyślanych akcji, mniej szarpaniny. Mam nadzieję, że wszystko idzie w dobrym kierunku.

Kombinacją krótkich podań dość łatwo rozpracowywaliście defensywę Świtu.
- W trakcie meczu nie zwraca się na to zbyt dużej uwagi, ale czułem, że kibice byli dzisiaj zadowoleni z naszej gry. To dla nas jako drużyny, bardzo budujące. W przerwach dało się usłyszeć, że kibice z nowej trybuny, nie tylko z łuku, również wspierali nas dopingiem, ale najważniejsze, że my sami jesteśmy zadowoleni z naszej gry. Oczywiście, to co pokazaliśmy ze Świtem dalekie było jeszcze od perfekcji, zrobiliśmy już jednak pierwszy krok, by prowadzić grę, a nie cofać się  i ograniczać do wykopywania piłki do przodu, jak to miało miejsce w niektórych z poprzednich spotkań.   

Jak się piłkarze lepiej czują na boisku to i bramki ładniejsze wpadają?
- Ukłony dla Getka. Wykończył tę wrzutkę w świetnym stylu, ale Damian również ładnie przymierzył, jeszcze się  efektownie od słupka odbiło. Jak się widzi takie bramki, to aż się chce bić brawo.

Kibice ze Stalowej tego nie widzieli, ale w Niepołomicach to ty mogłeś zaliczyć gola kariery. Niemal z połowy boiska.
- To mogła być najładniejsza bramka w mojej przygodzie z piłką. Próbowałem wcześniej już parę razy lobować bramkarzy, ale albo mi łapali, albo nie trafiałem w bramkę. Teraz przeszkodziła poprzeczka.

Zauważyłem, że im bliżej końcówek meczów – mam na myśli zarówno spotkanie ze Świtem, jak i wcześniejsze potyczki Stali z Wigrami i Motorem – tym częściej widzimy Wojciecha Reimana pod bramką gości.
- Wynika to pewnie z tego, że dobrze się czuję fizycznie. Mam siłę na to, żeby biegać do ostatniego gwizdka. Chcę pomagać chłopakom z przodu, ale nie zapominam też, żeby wspierać kolegów z tyłu. Najważniejsze, żeby nikt nie miał do mnie pretensji, że się nie wracam. Oczywiście trzeba zawsze zachować pewną rozwagę; dzisiaj, gdy prowadziliśmy już 2-1, może niepotrzebnie się podłączałem do akcji ofensywnych, bo „Kacha” na papierze grał troszkę wyżej ode mnie, mogłem go bardziej asekurować, być może parę razy mnie zabrakło w środku pola… Z drugiej strony gra się po to, żeby zdobywać bramki.
Wojciech Reiman jest jednym z zawodników Stali wyznaczonych do wykorzystywania rzutów wolnych.

Ze Świtem miałeś najwięcej celnych strzałów w światło bramki rywala. Z Motorem również twoje uderzenia sprawiały najwięcej problemów brakarzowi gości.
- Fajnie, ale niestety nie przekłada się to na skuteczność. Szkoda, że to jednak nie wpada. Dziś byłem pewny, że ten strzał lewą nogą na długi słupek pod koniec meczu mi wejdzie, ale bramkarz jakoś to wyciągnął.

Prawa noga czy lewa? Jest różnica?
- Nie myślę o tym w trakcie meczu. Wiadomo, jestem prawonożnym zawodnikiem, ale jak jestem na boisku, to się nie ustawiam pod lepszą nogę. Jak leci na lewą, to strzelam lewą, jak leci na prawą, staram się przymierzyć prawą… [w meczu ze Świtem Reiman uderzał 4 razy, 3 strzały oddał lewą nogą – przyp. Hutnicza 15].

Od kiedy dołączyłeś do Stali, zawsze grałeś z opaską na lewej ręce. Dziś w przerwie zdjąłeś opatrunek…
- Tak, zdjąłem, bo mi przeszkadzał. Powiem szczerze, że zapomniałem go wyprać po ostatnim treningu i zwyczajnie śmierdział. W trakcie pierwszej połowy coś mi nie pasowało, zastanawiałem się, czy to aby nie koszulka, ale potem się zorientowałem, że to ta opaska. W przerwie doszedłem do wniosku, że chyba lepiej będę się czuł bez opatrunku. Najważniejsze, że z ręką jest już wszystko w porządku. Nie wiem, czy to była blokada psychiczna, ale po prostu pewniej się czułem z tym opatrunkiem. Przez 5 tygodni miałem gips, więc się trochę obawiam o tą rękę. Niby jest wszystko w porządku, ale w głowie siedzi taka myśl, że jak się ją owinie, to bezpieczniej. Trzeba będzie tę opaskę już jednak chyba wyrzucić, bo… Naprawdę, nieprzyjemny zapach.

W końcówce meczu ze Świtem po kolejnym ostrym faulu naszego kapitana, który miał już żółtą kartkę, podbiegłeś do Fabianowskiego i szepnąłeś mu coś do ucha.
- Przypomniałem Fabianowi, żeby uważał. Fabian jest doświadczonym zawodnikiem, na pewno miał to na uwadze, ale wiem po sobie, że czasem fajnie jest usłyszeć od kolegi z drużyny jakąś podpowiedź, bo to pomaga a nie przeszkadza. Odwrotna sytuacja była w meczu z Wigrami. Wtedy to ja miałem żółtą kartkę i parę razy zbyt ostro interweniowałem. Fabian powiedział mi, żebym trochę wyluzował i to mi pomogło. Nie skończyłem tamtego meczu z czerwoną kartką. Tak samo ze Świtem, nie chciałem, żeby Fabian osłabił zespół pod koniec, wiadomo, że ostatnie minuty zawsze bywają nerwowe.

29 maja jedziecie do Rzeszowa na mecz ze Stalą.
- Jestem profesjonalistą. Gram dla Stalowej Woli. W Stali Rzeszów zagrałem bardzo dużo meczów, nie da się ukryć, że byłem bliski powrotu do tego klubu, ale w tym momencie cieszę się, że jednak nie wróciłem. Jestem bardzo szczęśliwy z faktu, że jestem tutaj, a nie tam i najważniejsze dla mnie jako piłkarza jest, żeby przywieźć z Rzeszowa 3 punkty. Nieważne są moje osobiste animozje z działaczami z Rzeszowa, najważniejsze teraz jest to, żeby Stalowa Wola utrzymała się w II lidze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz