Pozycja, jaką zajmuje na boisku, nie predystynuje go do
miana gwiazdy zespołu, jednak ciężko wyobrazić sobie dzisiaj drużynę Stali
Stalowa Wola bez Wojciecha Reimana. Defensywny pomocnik Stalówki, który wiosną trafił na Hutniczą, okazał się realnym wzmocnieniem walczącej o utrzymanie w
II lidze drużyny. Dziś Reiman to nie tylko mózg, ale i płuca zespołu ze
Stalowej Woli. Z piłkarzem rozmawiałem po ostatnim meczu Stalówki, wygranej 2-1 potyczce ze Świtem Nowy Dwór Mazowiecki.
Trzy mecze, trzech
różnych trenerów…
- Sytuacja zmieniała się z tygodnia na tydzień. Dzień przed
meczem z Siedlcami trening prowadził jeszcze trener Kalita, graliśmy już z trenerem Wieprzęciem; teraz kolejne spotkanie i nowy szkoleniowiec, Paweł Wtorek. Ważne,
że ze Świtem udało się zdobyć trzy punkty. Jesteśmy bardzo podbudowani tym
zwycięstwem, fajnie to wyglądało, wydaje mi się, że widać już pewien progres.
Tylu sytuacji
podbramkowych dawno już nie mieliście w jednym meczu.
-Jeżeli ktoś widział nasz ostatni mecz z Wigrami i przyszedł
obejrzeć mecz ze Świtem, musiał być zaskoczony widząc, że to my prowadziliśmy
grę. Nie była to typowa drugoligowa kopanina. Staraliśmy się „grać w piłkę”,
wydaje się, że momentami naprawdę nieźle to wyglądało. Więcej przemyślanych
akcji, mniej szarpaniny. Mam nadzieję, że wszystko idzie w dobrym kierunku.
Kombinacją krótkich
podań dość łatwo rozpracowywaliście defensywę Świtu.
- W trakcie meczu nie zwraca się na to zbyt dużej uwagi, ale
czułem, że kibice byli dzisiaj zadowoleni z naszej gry. To dla nas jako
drużyny, bardzo budujące. W przerwach dało się usłyszeć, że kibice z nowej
trybuny, nie tylko z łuku, również wspierali nas dopingiem, ale najważniejsze,
że my sami jesteśmy zadowoleni z naszej gry. Oczywiście, to co pokazaliśmy ze
Świtem dalekie było jeszcze od perfekcji, zrobiliśmy już jednak pierwszy krok,
by prowadzić grę, a nie cofać się i ograniczać
do wykopywania piłki do przodu, jak to miało miejsce w niektórych z poprzednich
spotkań.
Jak się piłkarze lepiej
czują na boisku to i bramki ładniejsze wpadają?
- Ukłony dla Getka. Wykończył tę wrzutkę w świetnym stylu, ale
Damian również ładnie przymierzył, jeszcze się
efektownie od słupka odbiło. Jak się widzi takie bramki, to aż się chce
bić brawo.
Kibice ze Stalowej
tego nie widzieli, ale w Niepołomicach to ty mogłeś zaliczyć gola kariery.
Niemal z połowy boiska.
- To mogła być najładniejsza bramka w mojej przygodzie z
piłką. Próbowałem wcześniej już parę razy lobować bramkarzy, ale albo mi
łapali, albo nie trafiałem w bramkę. Teraz przeszkodziła poprzeczka.
Zauważyłem, że im
bliżej końcówek meczów – mam na myśli zarówno spotkanie ze Świtem, jak i wcześniejsze
potyczki Stali z Wigrami i Motorem – tym częściej widzimy Wojciecha Reimana pod
bramką gości.
- Wynika to pewnie z tego, że dobrze się czuję fizycznie. Mam siłę
na to, żeby biegać do ostatniego gwizdka. Chcę pomagać chłopakom z przodu, ale
nie zapominam też, żeby wspierać kolegów z tyłu. Najważniejsze, żeby nikt nie
miał do mnie pretensji, że się nie wracam. Oczywiście trzeba zawsze zachować pewną
rozwagę; dzisiaj, gdy prowadziliśmy już 2-1, może niepotrzebnie się podłączałem
do akcji ofensywnych, bo „Kacha” na papierze grał troszkę wyżej ode mnie,
mogłem go bardziej asekurować, być może parę razy mnie zabrakło w środku pola…
Z drugiej strony gra się po to, żeby zdobywać bramki.
Wojciech Reiman jest jednym z zawodników Stali wyznaczonych do wykorzystywania rzutów wolnych. |
Ze Świtem miałeś najwięcej celnych strzałów w światło bramki rywala. Z Motorem również twoje uderzenia sprawiały najwięcej problemów brakarzowi gości.
- Fajnie, ale niestety nie przekłada się to na skuteczność.
Szkoda, że to jednak nie wpada. Dziś byłem pewny, że ten strzał lewą nogą na
długi słupek pod koniec meczu mi wejdzie, ale bramkarz jakoś to wyciągnął.
Prawa noga czy lewa?
Jest różnica?
- Nie myślę o tym w trakcie meczu. Wiadomo, jestem prawonożnym
zawodnikiem, ale jak jestem na boisku, to się nie ustawiam pod lepszą nogę. Jak
leci na lewą, to strzelam lewą, jak leci na prawą, staram się przymierzyć prawą…
[w meczu ze Świtem Reiman uderzał 4 razy, 3 strzały oddał lewą nogą – przyp.
Hutnicza 15].
Od kiedy dołączyłeś do
Stali, zawsze grałeś z opaską na lewej ręce. Dziś w przerwie zdjąłeś opatrunek…
- Tak, zdjąłem, bo mi przeszkadzał. Powiem szczerze, że
zapomniałem go wyprać po ostatnim treningu i zwyczajnie śmierdział. W trakcie
pierwszej połowy coś mi nie pasowało, zastanawiałem się, czy to aby nie koszulka,
ale potem się zorientowałem, że to ta opaska. W przerwie doszedłem do wniosku,
że chyba lepiej będę się czuł bez opatrunku. Najważniejsze, że z ręką jest już
wszystko w porządku. Nie wiem, czy to była blokada psychiczna, ale po prostu
pewniej się czułem z tym opatrunkiem. Przez 5 tygodni miałem gips, więc się
trochę obawiam o tą rękę. Niby jest wszystko w porządku, ale w głowie siedzi
taka myśl, że jak się ją owinie, to bezpieczniej. Trzeba będzie tę opaskę już
jednak chyba wyrzucić, bo… Naprawdę, nieprzyjemny zapach.
W końcówce meczu ze
Świtem po kolejnym ostrym faulu naszego kapitana, który miał już żółtą kartkę,
podbiegłeś do Fabianowskiego i szepnąłeś mu coś do ucha.
- Przypomniałem Fabianowi, żeby uważał. Fabian jest doświadczonym
zawodnikiem, na pewno miał to na uwadze, ale wiem po sobie, że czasem fajnie
jest usłyszeć od kolegi z drużyny jakąś podpowiedź, bo to pomaga a nie
przeszkadza. Odwrotna sytuacja była w meczu z Wigrami. Wtedy to ja miałem żółtą
kartkę i parę razy zbyt ostro interweniowałem. Fabian powiedział mi, żebym
trochę wyluzował i to mi pomogło. Nie skończyłem tamtego meczu z czerwoną
kartką. Tak samo ze Świtem, nie chciałem, żeby Fabian osłabił zespół pod koniec,
wiadomo, że ostatnie minuty zawsze bywają nerwowe.
29 maja jedziecie do
Rzeszowa na mecz ze Stalą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz