niedziela, 27 kwietnia 2014

Kac po Metzu

Czy przed wyjazdowym meczem z Garbarnią piłkarze Stali Stalowa Wola mogli wyobrazić sobie lepszego przeciwnika na przełamanie wiosennej niemocy? Nie ma w drugoligowej stawce gorzej radzącej sobie na własnym boisku ekipy niż krakowski zespół (tylko dwa zwycięstwa i dwa remisy w całym sezonie). Jeśli komuś garbować skórę, to właśnie tu i teraz! Niestety, mimo dużej przewagi i wielu wymarzonych okazji podbramkowych, Stalówka wywiozła z Krakowa tylko jeden punkt. „Remis, który jest naszą porażką” – podsumował trener Paweł Wtorek.

Powinno być 3-0. Po kwadransie! W telegraficznym skrócie: 4 minuta meczu - Tomasz Płonka po świetnym podaniu Patryka Tura ma przed sobą tylko bramkarza Garbarni, Robert Błąkała wychodzi jednak z tego starcia obronną lewą ręką; 11 minuta – po dośrodkowaniu Damiana Łanuchy piłka ląduje w polu karnym Garbarni na głowie Michała Czarnego, który wrzuca ją na piąty metr do Michała Kachniarza a kapitan Stalówki z bliska pakuje futbolówkę do siatki gospodarzy, okazało się jednak, że znajdował się na pozycji spalonej; 14 minuta - kolejny stały fragment gry, znów Łanucha w pole karne, tym razem obrońcy wybijają piłkę, strzał Patryka Tura po nogach rywala „przechodzi” na Kachniarza, który przegrywa pojedynek jeden na jeden z Błąkałą, dobitka „Kachy” frunie już wysoko ponad poprzeczką. Dwie refleksje: 1) tego meczu nie można nie wygrać, i 2) nie sądź bramkarza Garbarni po nazwisku.



Trener Wtorek posadził na ławce dotychczasowego pewniaka do gry w wyjściowej jedenastce – Mateusz Argasiński przeżywa ostatnio spadek formy, obok Wojciecha Reimana środek pola należał więc w niedzielę do Michała Kachniarza. Kapitan Stali nie ograniczał się do zabezpieczania tyłów, często goszcząc w polu karnym rywali był najaktywniejszym piłkarzem naszej drużyny w pierwszych 30 minutach gry. Stalówce brakowało jednak zimnej krwi w wykańczaniu akcji: trzecią szansę na gola Kachniarz zmarnował nie trafiając czysto z 16 metrów po świetnym podaniu Łanuchy, chwilę wcześniej obrona gospodarzy wyglądała na kompletnie zagubioną po kombinacyjnej akcji Stali, jednak Płonka pospieszył się ze strzałem i nie trafił w światło bramki. O tym , jak pewnie czuli się na boisku na Suchych Stawach piłkarze Stali świadczy swoboda, z jaką Damian Łanucha zabawił się z jednym z rywali zakładając mu ośmieszającą siatkę między nogami. Na własnej połowie! Ten sam zawodnik próbował przechytrzyć Błąkałę zaskakującym strzałem z ponad 30 metrów, kiedy dostrzegł , że golkiper Garbarni opuścił linię bramkową. Zabrakło naprawdę niewiele.

Za chwilę Kachniarz strzeli bramkę, sędzia nie uzna jednak gola.

Piłkarze Stalówki nie docenili jednak rywala, to bowiem gospodarze jako pierwsi cieszyli się z gola. Po pierwszym celnym strzale na bramkę Wołoszyna! Najwyraźniej zabrakło koncentracji, bowiem Sieldarz przy biernej postawie naszej defensywy tylko dostawił nogę do dośrodkowania swego kolegi i bramkarz Stali był bez szans. Od tego momentu w grze gości coś się zacięło. Nie pomogła też przerwa, po zmianie stron to Garbarnia ruszyła do ataków, Stal zaś wyglądała na niezbyt zmotywowaną. Kiedy w 51 minucie po uderzeniu Kalemby z rzutu wolnego piłka odbiła się od poprzeczki (Wołoszyn ani drgnął), spora grupa kibiców Stali w krótkich żołnierskich słowach próbowała pobudzić naszą drużynę do walki, skandując: „Kurwa mać, Stalo grać!”. Brawa za ambitną i nieustępliwą postawę otrzymał tylko Michał Czarny. Nie dość, że z poświęceniem i ofiarnością powstrzymywał coraz odważniejsze ofensywne zapędy gości, to jeszcze próbował pobudzić kolegów z ataku. Wymowna sytuacja miała miejsce jeszcze w pierwszej połowie, kiedy Czarny najpierw świetnie zastopował przed własnym polem karnym atak Garbarni, po czym ruszył co sił na połowę rywala, zajmując nagle pozycję środkowego napastnika. Zabrakło jednak doświadczenia i spalił. Inni mogli spalić się tylko ze wstydu.



Pół godziny przed końcem spotkania trener Wtorek zdecydował się na podwójną zmianę: mało aktywnego w ofensywie Mateusza Kantora zastąpił na lewej obronie Michał Mistrzyk, za niewidocznego Patryka Tura wszedł zaś Damian Juda. Od tego momentu Stalówka zaczęła przeważać, duża w tym zasługa właśnie Judy, który rozruszał lewą flankę. Kilka minut po wejściu przeprowadził pierwszą solową akcję, jego strzał zablokowany został w ostatniej chwili przez Norberta Piszczka. Chwilę potem piłka po dośrodkowaniu Łanuchy z rzutu rożnego wpadła wprost na głowę Judy, jednak jego strzał intuicyjnie wybronił Błąkała a dobitka Bogacza, mimo że wszyscy widzieliśmy ją już siatce, poszybowała ponad poprzeczką. To wreszcie Juda w 80 minucie gry po kontrze zainicjowanej przez Reimana dokładnie podał z lewego skrzydła do Tomasza Płonki i nasz napastnik z bliska nie dał szans golkiperowi gospodarzy.



Drugi raz w ciągu tygodnia Juda mógł zostać bohaterem Stalówki. W ostatnich minutach spotkania z Olimipią Zambrów jest strzał wylądował na poprzeczce, w Krakowie w ostatniej akcji meczu ostemplował słupek bramki Błąkały. Sędzia nie pozwolił już na wznowienie gry odgwizdując koniec spotkania. Piłkarze Garbarni musieli odetchnąć z ulgą, kilka minut wcześniej spojenie słupka z poprzeczką uratowało ich po dośrodkowaniu Łanuchy, stuprocentową szansę zmarnował też pod koniec meczu Reiman, który zamiast podawać lepiej ustawionym kolegom, zdecydował się na samodzielne wykończenie kontry i nie zdołał nawet oddać strzału. Po końcowym gwizdku to właśnie on miał najwięcej pretensji do sędziego, przed zejściem z boiska wdając się z nim w popisową pyskówkę. Jeśli jednak piłkarze Stali mieliby szukać winnych straty dwóch punktów, powinni spojrzeć w szatni w lustro. Niektórym z nich tak się spieszyło pod prysznic, że zapomnieli podziękować kibicom za doping. Interweniować musiał kierownik drużyny Wojciech Nieradka.

Wojciech Reiman szuka kozła ofiarnego.

p.s.

Spotkanie Garbarni ze Stalą Stalowa Wola oglądał z trybun stadionu Hutnika niespodziewany gość. Co przyciągnęło na drugoligową potyczkę znanego dziennikarza Trójki Piotra Metza? Rzut oka na skład gospodarzy i jego obecność wydaje się już bardziej zrozumiała. W drużynie Garbarni po boisku biegał niejaki Tomasz Metz.   

2 komentarze:

  1. prowadz dalej tego bloga, bo fajnei Ci to idzie i naprawde sympatycznie sie go czyta:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prowadzę, prowadzę, ale teksty są tylko z meczów, na których byłem. Wigry musiałem opuścić, nie było mnie też w Tarnobrzegu. Na "Siedlcach" jestem już na bank!

      Usuń